piątek, 26 października 2012

Rozdział 10

- Co się stało? - zmartwiona udałam się do chłopaków.
- Nic. - Louis machnął ręką i włączył telewizor. - Niedługo mu przejdzie.
- Na pewno? - posłał mi szeroki uśmiech i kiwnął głową. - To dobrze. - odetchnęłam z ulgą, jednak cały czas się o niego martwiłam. Pogadam z nim później. - Chodźcie na obiad. - oznajmiłam i wróciłam do kuchni, w której blondyn próbował właśnie pokroić lasagne. Zaśmiałam się na ten widok, gdyż robił to dosyć niezdarnie. - Zostaw, ja to pokroję. - zwróciłam się do niebieskookiego , a on posłał mi dziękujące spojrzenie. Po rozłożeniu dania na talerze poszłam na górę. Odnalazłam pokój loczka i zapukałam do drzwi. Raz, drugi, jednak nikt mi nie odpowiadał. Niepewnie otworzyłam drzwi i ujrzałam Stylesa stojącego przy oknie, który natarczywie wpatrywał się w jeden punkt znajdujący się za szybą.
- Hazza? - zaczęłam nieśmiało. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. - Wszystko okej?
- Tak. - odparł sucho nie wykonując nawet najmniejszego ruchu.
- Przecież widzę. - zrobiłam krok do przodu. - Powiesz co się stało? Czasami dobrze jest się komuś wyżalić. - zrobiłam kolejny krok i delikatnie uśmiechnęłam się, widząc jak zerka na mnie z ukosa.
- A kim ty dla mnie jesteś, że mam Ci o wszystkim mówić?! - wybuchł i odwrócił się w moją stronę. W jego oczach zobaczyłam złość, strach i może trochę bezradności. Jego słowa mnie zabolały. Czułam się jakby ktoś wbijał mi małe szpilki w serce.
- Myślałam, że jesteśmy znajomymi. Dobrymi znajomymi? Myślałam, że - przerwałam na chwilkę i głośno przełknęłam ślinę. - że mi ufasz. - Może oni wszyscy udają, że coś dla nich znaczę? Przecież po co im zwykła osoba, której na ulicy nikt nie rozpoznaje? Na pewno woleliby spotykać się z kimś równie sławni jak oni. Odwróciłam się na pięcie i z zeszklonymi oczami chciałam opuścić pokój, jednak przeszkodziła mi w tym zimna ręka Harrego, którą położył na moim ramieniu i która spowodowała, że przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- To są po prostu trudne sprawy i nawet chłopcy o nich nie wiedzą. - odparł już łagodniejszym tonem. - Bo wiesz, ja często spotykam się z wieloma dziewczynami. Często są to jednorazowe "odskoki od rzeczywistości". Chyba rozumiesz o czym mówię? - popatrzyłam w jego zielone oczy i pokiwałam głową. - Po prostu nie jestem stały w emocjach. - wziął głęboki oddech i przechylił głowę w lewą stronę. - Jedna z dziewczyn powiedziała, że jest ze mną w ciąży, a to przecież niemożliwe! Zawsze się zabezpieczam. Ona chce to powiedzieć całemu światu, a jak to zrobi to moja jak i zespołu reputacja i opinia o nas spadnie. I możliwe, że to będzie koniec.
- Uspokój się. - położyłam dłoń na jego ramieniu i uśmiechem próbowałam dodać mu otuchy. - A teraz posłuchaj: czy jest jakakolwiek szansa, że zrobiłeś sobie dziecko?
- Nie. - zaprzeczył i przymrużył oczy.
- Skoro jesteś tego pewien to trzeba będzie tak mówić fanom, a oni na pewno Ci uwierzą. Jeśli to dziecko rzeczywiście jest i się urodzi, zrobisz test i udowodnisz, że nie jesteś jego ojcem. Teraz chodź zjeść obiad, a potem wszystko wytłumaczysz chłopakom, jasne? 0 uniosłam jedną brew do góry.
- Zoe, dzięki. - uśmiechnął się i mocno mnie do siebie przytulił. - I przepraszam, że najpierw byłem taki niemiły, ale po prostu trudno mi było komukolwiek o tym powiedzieć.
- Nie ma sprawy. - posłałam mu delikatny uśmiech. Wypuścił mnie z objęć i razem udaliśmy się do jadalni. Po zjedzonym posiłku loczek wyjaśnił powód swojego wcześniejszego zachowania. Chłopaki przyjęli to wszystko i oznajmili, że będą wspierać swojego przyjaciela.
Może jednak nie jestem im tak obojętna jak myślałam? Przecież to mi pierwszej Harry powiedział o swoim problemie. Może kiedyś będę częścią tej zwariowanej grupki? Spróbuje mieć też dobra kontakty z Mią i Nicole, sprowadzę Kasię na resztę wakacji, tylko najpierw będę musiała urządzić dom. Tak, od dzisiaj będę żyła pełnią życia. Zawsze można spróbować. Moje rozmyślania przerwał Louis, który szturchał mnie w ramię.
- Zoe! Nad czym się tak zamyśliłaś, że w ogóle przestałaś nas słuchać? - oburzył się i zrobił smutną minę.
- Nie ważne. O czym rozmawiacie? - przytuliłam bruneta,  a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Zastanawiamy się co będziemy dzisiaj robić! - odpowiedział Harry. - Znowu do klubu?
- Ja nie mogę i wydaje mi się, że wy też. Jutro idę do pracy, a wy macie jaką sesję i wywiad. - zaśmiałam się widząc ich zdziwione spojrzenia. - Zajrzałam rano do waszego kalendarza.
- To lipaaaaa. - mruknął Zayn i włożył słuchawki do uszu.
- To ja się będę zbierać. - uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy. Zaczęłam zbierać wszystkie swoje rzeczy i wkładałam je do torebki. - To cześć! - pomachałam do nich i wyszłam z ich domu.
- Poczekaj! - usłyszałam wołanie blondyna. - Odwiozę Cię!
- Czemu nie. - zaśmiałam się i usiadłam na miejscu pasażera. Niall całą drogę opowiadał o Irlandii, zespole i różnych innych rzeczach. Buzia się mu po prostu nie zamykała! - Dzięki za podwiezienie. - uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. I to ja dziękuję za to, że pogadałaś z Hazzą. Gdybyś tego nie zrobiła to pewnie nigdy by nam nie powiedział. Dzięki. - pocałował mnie w policzek, a gdy wysiadłam z auta odjechał do siebie. Resztę dnia spędziłam na oglądaniu horrorów, jedzeniu popcornu i piciu pysznej angielskiej herbaty.






*    *    *
Cześć kochani :*

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać i, że jest taki krótki, ale nie mam za dużo czasu. Cały czas się uczę, w końcu w kwietniu mam egzaminy ♥. Poza tym niedługo mam już koniec semestru (w mojej genialnej szkole mam 4 semestry, co jest totalną pomyłką). Teraz postaram się dodawać częściej, jednak nic nie obiecuję. 
Mam do was prośbę i pytanie.
1) Proszę osoby, które czytają moje opowiadanie o dodawanie komentarzy, bo wiele to dla mnie znaczy.
2) Czy chcielibyście abym dodawała jakieś swoje ulubione piosenki do każdego rozdziału?

Kocham was, mam dzięki wam coraz więcej wyświetleń 

P.S. Ostatnia ankieta się popsuła, wyświetlało mi się w każdym 0 głosów. Pamiętam, że Niall i Zayn mieli po 3 głosy, a reszta po jednym. Dodaję nową ankietę, tym razem sam Zayn i Niall. GŁOSUJCIE!  X

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 9

- Wstawać! - nad sobą usłyszałam radosny głos Louisa. - Zoe, Liam! Pobudka, Harry zrobił śniadanie! - otworzyłam swoje ciężkie powieki i przed sobą zobaczyłam roześmianą, różową buźkę Tomlinsona. Od razu szeroko się uśmiechnęłam i zapominając o bólu głowy wstałam z łózka. Tommo od razu rzucił się na Liama, który zrzucił go z siebie na podłogę. Usłyszałam cichy jęk i radośnie się zaśmiałam. To niesamowite, a zarazem dosyć dziwne, że w tym wieku zachowują się jak małe dzieci. Po prostu zapominają o całym świecie i żyją chwilą. Carpe diem-chwytaj dzień. To dzięki piątce, wydawałoby się, że normalnych chłopaków zaczęłam powoli otwierać się na ludzi i odzyskiwać do nich zaufanie.
- Cześć Lou, cześć Liam. - obydwu obdarowałam uśmiechem i wyszłam z pokoju, by potem zejść na dół, gdzie rozchodził się wspaniały zapach.
-  Jajecznica z grzankami dla pani! - Harry postawił właśnie talerz na stole i pokazał ruchem ręki na krzesło, na którym już po chwili siedziałam.
- Mhmm. Takie poranki mogłabym mieć już zawsze. - mruknęłam i gryząc kawałek grzanki.

- Co dzisiaj robimy? - zapytał blondyn jedząc chipsy. Dopiero co zjedliśmy śniadanie, a on już musi coś jeść! Najlepsze jest to, że w ogóle nie tyje. Ile dziewczyn by tak chciało. Uśmiechnęłam się do swoich myśli i przyjrzałam się pozostałej czwórce. Liam, który siedział obok mnie zapatrzony był w telewizor, w którym leciał właśnie jakiś poranny program. Zayn z Louisem grali w coś na laptopie, a Harry siedział w fotelu i z zaciętą miną pisał z kimś smsy.
- Ja jestem już umówiony. - loczek szeroko się uśmiechnął, ukazując przy tym rządek równych i białych zębów.
- Ja mam zamiar w końcu pomalować salon.. - zaśmiałam się i podciągnęłam kolana pod brodę jednocześnie je obejmując.
- Idziemy z Tobą! - Lou przerwał granie i odwrócił się w naszą stronę.
- Na prawdę? Nie chcę wam zajmować wolnego czasu, którego i tak pewnie macie mało. - trochę zdziwiona jego propozycją przygryzłam dolną wargę.
- Nie przesadzaj. Idziemy!  Trzeba pomóc trochę naszej sąsiadce! - Liam poparł marchewkowego i posłał mi szeroki uśmiech. - Masz już kupione farby?
- No jasne! Na razie z dziewczynami kupiłyśmy wszystko do salonu. Na resztę nie miałyśmy już pieniędzy. - zmarszczyłam delikatnie nos. - Mam nadzieję, że się wam spodoba. Tylko  mamy pewien problem. Muszę się w coś przebrać.
- Możesz iść bez ubrań. - zaproponował Niall, za co oberwał ode mnie poduszką. - Dobra, dobra! Chodź, dam Ci coś na przebranie. - uniósł ręce do góry na znak niewinności i ruszył na piętro.

Ubrana w szare spodnie dresowe i białą bluzkę z nadrukiem, które należały do blondyna, ruszyłam razem z czwórką chłopaków do swojego domu.  Po dwóch godzinach nie tylko ściany, bo i my byliśmy cali w farbie.
- Zoe! - usłyszałam wołanie blondaska, więc uśmiechnięta i cała w farbie odwróciłam się w jego stronę. Jego Iphone wydał z siebie charakterystyczne "pstryk", które oznaczało, że właśnie zostałam sfotografowana Posłałam mu złowrogie spojrzenie i zaczęłam gonić go dookoła pokoju. Po chwili zrezygnowana usiadłam z założonymi rękoma na podłodze i postanowiłam sprawdzić facebooka i twittera w telefonie. Na pierwszym portalu nie znalazłam nic ciekawego, jednak na drugim zaciekawił mnie jeden wpis niejakiego Nialla Horana. Dodane było moje zdjęcie, które mi niedawno zrobił, a poniżej widniał podpis:

" Malowanie pokoju @ZoeMiles_x z @Real_Liam_Payne @zaynmalik i @Louis_Tomlinson. "

Głośno się zaśmiałam  i udałam się na poddasze, gdzie pewien czas temu  zniknęli chłopcy. Gdy uchyliłam białe drzwi moim oczom ukazał się pokój z błękitnymi ścianami. Na jednej z nich chłopcy, którzy właśnie siedzieli na podłodze i żywo o czymś rozmawiali, odcisnęli swoje dłonie i podpisali, który odcisk do kogo należy. Włączyłam się do rozmowy uprzednio dziękując za miłą niespodziankę.

- Jestem głodny! - jęknął Niall łapiąc się za brzuch, czym przerwał naszą sielankę, która trwała już ponad godzinę.
- Już piętnasta. - oznajmił Louis. - Idziemy coś zjeść! Tylko najpierw odciśnij swoją dłoń! - zwrócił się do mnie. Po chwili przykładałam dłoń całą w farbie do ściany.
- Za pomoc zrobię wam obiad! - zaśmiałam się i w piątkę udaliśmy się na drugą stronę uliczki, do ich domu.

- Może być lasagne? - krzyknęłam do chłopaków z kuchni. Usłyszałam okrzyk radości, więc uznałam, że zgadzają się na moją propozycję. W szafkach odszukałam wszystkie potrzebne produkty i zabrałam się do przyrządzania potrawy cicho sobie przy tym podśpiewując.
- Może Ci pomóc? - za sobą usłyszałam delikatny, może trochę zdenerwowany głos Zayna.
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam trochę za ostro, nie odwracając się w jego stronę.
- Przepraszam za wczoraj. Liam mi wszystko powiedział. Przepraszam, po prostu za dużo wypiłem. - obróciłam się i zobaczyłam jego zmartwioną twarz i czekoladowe tęczówki, w których od razu utonęłam. Po chwili otrząsnęłam się i pokiwałam głową.
- Nic się nie stało. - kąciki moich ust delikatnie podniosły się do góry. - Tylko nigdy więcej tak nie rób, jasne?
- Jak słońce! - obydwoje się zaśmialiśmy i Mulat objął mnie swoimi silnymi ramionami, w których poczułam się bezpiecznie.
- No już, bo dusisz! - zaśmiałam się a on wypuścił mnie z uścisku.
- Na pewno nie potrzebujesz mojej pomocy? - uniósł jedną brew do góry i zawadiacko się uśmiechnął.
- Nie! - wytknęłam język w jego stronę. - Idź do chłopaków, zaraz skończę. - ciemnowłosy wyszedł z kuchni, a ja włożyłam lasagne do piekarnika. Nastawiłam timer i nalałam sobie wody do szklanki. Usiadłam na blacie i zaczęłam wymachiwać nogami.
- Zoe, kochanie! - krzyknął blondyn.
- Czego chcesz głupku? - w salonie rozniósł się śmiech chłopaków.
- Ładnie się tak odzywać do swojego chłopaka? - zakrztusiłam się wodą, którą właśnie piłam i zaczęłam kaszleć.
- CO? - krzyknęłam, gdy wszystko wróciło do normy i przestałam kaszleć. Zdziwiona udałam się do pokoju dziennego. - Czy przypadkiem coś mnie nie ominęło? - Liam, Louis i Niall siedzieli roześmiani na kanapie, a Zayn z kamienną twarzą wpatrywał się w jeden punkt za oknem. Nie powiem, trochę mnie to zdziwiło, przecież przed chwilą z nim rozmawiałam i wszystko było wporządku.
- Nasze fanki wymyśliły sobie, że jesteś dziewczyną Horana. - wyjaśnił Lou z szerokim uśmiechem na twarzy. Roześmiałam się i złowieszczo popatrzyłam na blondyna.
- Nialler, ekhem - odchrząknęłam. - To znaczy kochanie. Chodź na chwilę do kuchni. - pospiesznie wstał i ruszyliśmy do pomieszczenia obok. Usłyszałam za sobą ciche "uuuu' i pogwizdywanie brunetów, jednak nie zwróciłam na to żadnej uwagi, bo przecież nie jestem z nikim w związku.
- Tak? - pofalował zabawnie brwiami. - Po co mnie tu zagoniłaś?
- Rozłóż talerze! - zakomunikowałam, a na jego twarz wdarło się i rozczarowanie, i smutek.  - Już, już! Zaraz będzie obiad! - ponagliłam go. W pewnym momencie w całym domu można było usłyszeć trzask wejściowych drzwi i imię lokowatego, które wykrzykiwali chłopcy.


***

Cześć!
Mam nadzieję, że się spodoba.
Nadal nie wiem z kim ma być główna bohaterka. Dlatego mam nadzieję, że mi z tym trochę pomożecie.
Proszę też o komentarze, gdyż chciałbym wiedzieć czy się wam moje opowiadanie podoba.

Do następnego rozdziału. xx